sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 1 - Na imię mi Tenshi

Podkład: Rihanna - S&M
Bon Jovi - It's my life

Przywiązanie, jest ograniczeniem samego siebie ~ Itachi Uchiha 

- Knockout! Mogę już otworzyć oczy? - Zapytałam. Od jakiśch dwóch ziemskich godzin stałam w gabinecie tego matoła, bo uparł się, że na ogłoszenie wyników muszę jakoś wyglądać.
- Tenshi! Nie kręć się! Jeszcze chwilka, już kończę - odparł. Pokręciłam głową z rezygnacją
- Nie wiem na jaką cholerę chcesz mnie odpicować, w tamtych kolorach było mi dobrze - fuknęłam lekko niezadowolona.
- Żółty nie pasował ci do oczu. W tych będzie lepiej, zaufaj specjaliście - czyżbym usłyszała oburzenie? Moim zdaniem żółć idealnie komponuje się z fioletem, ale nie będę się kłócić ze "specjalistą". Jestem ciekawa co wymyślił.
- Jako przyszła pani komandor, musisz wyglądać zjawiskowo. Trochę cię odpicowałem, ale bez przesady - powiedział prowadząc mnie gdzieś - Otwórz oczy.
Posłusznie wykonałam polecanie. Stałam przed wielkim lustrem. Widziałam w nim swoje odbicie. Nie mogłam siebie poznać. Kolor lakieru z żółtego, przeszedł na srebrny. Doszły jeszcze fioletowe i czerwone dodatki. Całość wyglądała pięknie.
- WoW - tylko tyle w tym momencie byłam w stanie wydusić.
- Będziemy mieć piękną panią komandor - usłyszałam. Knockout stał oparty o ścianę. Posłałam mu delikatny uśmiech. - Matka byłaby z ciebie dumna. - Mina mi zrzedła. Wspomnienia uderzyły we mnie z ogromną siłą. Nie ma jej już od kilku lat. Widząc moją minę, doktorek zmienił temat - Pamiętam jeszcze, jak byłaś takim malutkim bocikiem, siadałaś na tronie i mówiłaś, że zostaniesz królową świata!
- A matka brała mnie na ręce i obiecała, że nigdy mnie nie zostawi - dodałam. Kiedy byłam mała to głównie mama się mną opiekowała, ojciec tylko mnie trenował. Pamiętam też, że rodzice często się kłócili, głównie o mnie. Nie potrafię nawet określić jakie były ich stosunki.
- Ej, mała, uśmiechnij się! Za chwilę zostaniesz komandorem! Nie możesz być taka przybita! - Knockout dźgnął mnie palcem w twarz zmuszając do roześmiania się. Jak on mnie czasem irytował. Jego zachowanie było takie... ludzkie. Wiem, że wiele bardziej preferował ziemską kulture niż cybertrońską. W końcu te wszystkie wyścigi i inne odpały są jego życiem. Szczerze mówiąc, sama zdążyłam już przywyknąć do tutejszego sposobu życia. W prawdzie nie miałam bliższego kontaktu z żadnym człowiekiem, ale wiele razy ich obserwowałam. Przeszukiwałam strony internetowe ucząc się tutejszego języka. Ziemskie pismo strasznie różni się od naszego, tak samo jak sposób obliczania czasu. My mieliśmy cykle, tutaj są lata, miesiące, tygodnie, dni i godziny. Przywykłam do określania czasu w ludzkich miarach, jest to dość proste. Z każdym dniem, ta planeta coraz bardziej mnie intryguje.
- To jak? Gotowa? - zapytał doktorek uśmiechając się zawadiacko. Kiwnęłam głową. Skierowaliśmy się na mostek. Na środku stał tron, a na nim spoczywał ojciec. Pokłoniłam się i stanęłam obok Starscreama, mojego rywala. Cony zgromadziły się w pomieszczeniu. Megatron wstał.
- Jak wiecie, w ostatnim czasie trwały testy dla dwójki naszych kandydatów na komandora Decepticonów i moją prawą rękę. Przyszła pora by ogłosić wyniki - Lord uśmiechnął się tak jak to miał w zwyczaju. Uniosłam dumnie głowe. - Nowym komandorem zostaje moja córka, z kolei Starscream, będzie jej pomocnikiem!
Cony zaczęły klaskać. Scream aż gotował się ze złości. Został moim popychadłem, ale będzie zabawa!!! Lubię się nad nim znęcać. Upokarzanie go przynosi mi ogromną satysfakcję.
- Zostałeś moim pachołkiem, gratuluję Screami - pisnęłam ironicznie.
- Tupet masz po matce ty mały potworze - warknął zaciskając pięści. Uśmiechnęłam się wrednie. Najchętniej by mnie rozszarpał na miejscu, ale zbyt boi się taty.
- Miło mi to słyszeć. Dziękuję za komplement. Dobrze wiedzieć, że jestem choć troszkę do niej podobna...
- Troszkę? Z charakteru kropka w kropkę - zaśmiał się Knockout przytulajęc mnie z całej siły
- Doktorku, porysujesz mi lakier! - Pisnęłam cieńkim głosikiem
- A no tak zapomniałem - usprawiedliwił się. Zapomniał? O lakierze?! On?!! Cud się zdarzył!!!
- Gratuluję córko, liczę, że dobrze się spiszesz - powiedział ojciec klepiąc mnie po ramieniu. Czasem jednak potrafi być miły, no oczywiście na swój dziwny sposób.
- Dziękuję ojcze, nie zawiedziesz się - odparłam kłaniając się. Te pokłony czasem mnie irytowały, ale jak mam zginą to już wolę się kłaniać. Megatron odszedł. Zostałam jego prawą ręką! Jestem coraz bliżej celu!
***
Komandorem jestem już od tygodnia. Szczerze powiem, że podoba mi się ta robota, a najbardziej wykożystywanie mojego pomagiera. Meguś jakoś nie specjalnie przejmuje się jego prośbami o zmianę posady chociażby na mopa do podłogi lub królika doświadczalnego dla Knockouta.
- Aż tak ci ze mną źle Gwiazdeczko? - Zapytałam widząc jak po raz kolejny dosłownie kładzie się przed tronem z rękami złożonymi jak zakonnica.
- Nie rób z siebie idiotki, jesteś okrutna - warknął odwracając sią w moją stronę. Wytknęłam mu język po czym usiadłam na poręczy (jak nazywa się to coś od fotela, żeby sobie na tym ręce położyć? -Dop. Aut.)
- Starscream! - ryknął ojciec tak głośno, że pewnie usłyszało to pół statku. - Mam dosyć twojego użalania się nad sobą! Jeśli chcesz zrezygnować, twoje stanowisko przejmie Konckout!
W tym momencie mogliłam się w duchy, żeby zrezygnował.
- Ale to wtedy on będzie bliżej tronu, nie ty... - Wyświerkotałam przewracając oczy do góry. Mina mu się skwasiła. Myślałam, że zaraz parsknę śmiechem.
Fuknął coś tylko niezrozumiale odwrócił się i odszedł. Ojciec wstał i podszedł do komputera wieć mogłam się spokojnie rozłożyć.
- Tato... Powiedz mi, ale szczerze. - zaczęłam w końcu - Kochałeś mamę, czy zależało ci tylko na tym byś miał godnego potomka?
- Skąd to nagłe pytanie? - zapytał nawet na mnie nie patrząc
- Odpowiedz - mruknęłam
- Trochę tak i trochę nie.
- Którego pytania się to tyczy co? - wstałam z tronu lekko obużona.
- Pierwszego.
- To nie jest odpowiedź. Albo się kogoś kocha, albo nie. Tak więc? - naciskałam.
- Tenshi, po co ci to wiedzieć dziecko? - zapytał patrząd na mnie spode łba.
- Wybacz, ale jestem już dorosła. Mam parwo wiedzieć takie rzeczy.
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać - powiedział wracając do pracy. No jasne, najlepiej olać sprawę. I tak wiem, że coś jest na rzeczy. I ja się dowiem co!
- Jak chcesz. Jeśli ty mi tego nie powiesz, to mama z chęcią to zrobi - warknęła wychodząc z pomieszczenia - O ile jeszcze żyje...

1 komentarz:

  1. Taaaaak!!!! Nareszcie! Ale żeś kazała nam długo czekać ;-) Rozdział superowy, Strascream standardowo marudzi, a Knock Out THE BEST!!!! Bardzo ciekawie się zapowiada, nie mogę się doczekać nexta ;-)
    Pozdrawiam i miłego wieczoru :-)
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń